środa, 27 lutego 2013

Dzień pierwszy

Za sąbą mam dzień pierwszy ćwiczeń i zdrowego trochę dietetycznego jedzonka....
Trening postanowiłam zacząć od Ewki Chodakowskiej a dokładnie od SKALPELA II (jej pierwsza autorska płyta podobno) zakupiłam ją za całe 25 zeta :))))
Ilość spalonych kalorii - 384.... nie wiem czy do dużo czy mało na ten trening, ale byłam mokra jak szczur i za bardzo nie wyobrażałam sobie że wstanę z podłogi :).... jednak wstałam i byłam b.happy :)

Co do jedzonka d na sniadanie zjadłam


 i wbrew pozorom (bo na oko wydaję się bardzo mało w porównaniu do tego co pochłaniałam dotychczas) czułam się syta i to baaaardzo długo... Nie było mowy o żadnym podjadaniu jak zazwyczaj :)
Potem przyszła pora na drugie śniadanie .... wizualnie wydawało się bardzo skąpe ha ha ha


uwierzcie ... wybrałam największe jabłko jakie posiadałam w domu :)

Do obiadu czas zleciał i....


Porcja solidna..... ale smaki..... przywykłam do bardziej różnorodnych :)..... Na Fischa nie ma co narzekać, całkiem, całkiem... ale sórówka z marchweki i jabłka troszkę mało "wykwintna" mi się wydała.......

Poooodwieczorek


Wygląd nie za specjalny... smako spoko oko :)... Plusy... podobno poprawia perylstatyke jelit.... zobaczymy

i Kolacja


Uwielbiam Mozarelle :) mniam mniam....

Jak już wcześniej pisałam, największa wciągawica dopada mnie wieczorem.... wtedy w ruch idą słodycze w niewyobrażalnych dla przeciętnego człowieka ilościach.... a dzisiaj..... tylko pięć plasterków suszonego jabłka...... jest ze mną moc!!!
I tym pozytywnym akcentem zakonczmy..... To wszystko co tu opisałam miało miejsce wczoraj..... zobaczymy co przyniesie dzisiejszy dzień :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz